Obrońcy Królestwa

3 minuty czytania

Szukając oddechu od średniowiecznego rejwachu, trafiłem na „Obrońców Królestwa” M. L. Kossakowskiej. Nazwisko autorki nie było mi wcale obce, tak więc zaciekawiony odwróciłem okładkę, by choć pobieżnie poznać trzymaną w ręce pozycję. Nie wiem kto ją pisał, ale skłonił mnie do tego, by usiąść w Empiku i przeczytać choć kilka stron.

Okazało się, iż mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań, co mnie osobiście akurat pasuje – mogę po każdym przerwać lekturę bez obawy, iż nagle umknie mi główny wątek i będę musiał cofać się o kilka stron celem przypomnienia. Tytułowe Królestwo okazuje się okazalszą częścią świata, którego przeciwwagą jest Głębia. Obie te krainy, tworzące swoiste państwa, są rzecz jasna zamieszkane. W pierwszej znajdziemy zastępy aniołów, mieszkających wedle hierarchii w poszczególnych warstwach, przy czym do najwyższej dostęp mają tylko nieliczni. Właśnie tam znajdziemy siedzibę Pana, który nie szczędzi łask Królestwu. Głębia to zdecydowanie mniej bezpieczne miejsce. Tamtejsi mieszkańcy żyją w ciągłym niepokoju – poszczególni władcy walczą ze sobą, stosując techniki, które w świecie żyjących można by uznać za niegodne. W końcu jednak krystalizuje się jednorodna, choć wciąż niepewna władza niejakiego Lucyfera, pieszczotliwie zwanego „Lampką”. Między oboma królestwami istnieje jeszcze Limbo – strefa krzyżujących się interesów, gdzie między skrzydłami anielskimi dostrzec można także rogi. To także dom dla tych, którzy uciekli z Królestwa bądź Głębi i chcą pracować na własny rachunek. Można zatem stwierdzić, iż wizja swoistego Nieba i Piekła została pokazana z pewną nutą sarkazmu, starając się zerwać z idylliczną wizją. W końcu anioły to dawni ludzie, a jak się okazuje, wystarczy obciąć skrzydła, by znów stać się jednym z nich…

Historia przedstawiona w opowiadaniach jest nieco zbyt chaotyczna. Co prawda na początku wszystko wydaje się oczywiste, ale późniejsze zniknięcie Pana wraz ze świtą zaufanych aniołów rodzi pewne dylematy i problemy, z którymi przyszło się pozostałym uporać. Okazuje się, iż anioły uzależniają się od narkotyków, zaś głębianie zdolni są czasem do czynów, które w dużym uproszczeniu można by nazwać „dobrymi”. Niemniej na pochwałę zasługuje opowiadanie o beznogim tancerzu oraz o Asmodeuszu i jego „małym” problemie z matką. Muszę przyznać, iż będę do nich na pewno jeszcze powracać.

Zauważyłem jednak niepokojącą tendencję. Otóż przeskoki w czasie są na tyle duże, że trudno pod koniec książki połapać się w całej historii. Ta ostatnia prezentowana jest już wyrywkowo i co prawda czytelnik powinien sam domyśleć się rozwiązania, lecz w pewnym momencie pozostawia się go na rozdrożu w lesie bez latarki. Także pewne przemyślenia filozoficzne serwowane pod koniec zdają się zbyt banalne, zaś ich ilość stanowczo przerasta pozostałą treść.

Bohaterowie zostali przedstawieni w sposób zadowalający, choć targające nimi emocje przypominają bardziej ludzi, niźli mieszkańców krain ponad śmiertelnymi głowami. Autorka postarała się jednak, by ich imiona odzwierciedlały pełnione funkcje, niemniej sięgając jednak do sprawdzonych nazw demonów pokroju Asmodeusza, Lucyfera czy Lilith, jak też aniołów, ze sławnym Gabrielem na czele. Jeśli kiedyś ktoś się zastanawiał nad tym, czy mieszkańcy Królestwa potrafią palić trawkę, to w końcu odkryje, iż w każdym z nas jest coś z demona i anioła. Chyba taka była myśl przewodnia autorki przy tworzeniu postaci. Nie brak zatem szarlatanów czy domów publicznych. Dziwi jednak chociażby postawa Lucyfera – trudno powiedzieć, by była to postać zła, ale i do dobrych zaliczyć jej nie można. Dla niektórych to nawet „swój”, u którego można wycyganić to i owo, jak też oddać się interesującej pogawędce.

Trudno było mi wystawić ocenę tej pozycji. Z jednej strony mamy tu bardzo dobry początek, z drugiej nie najlepszy koniec. Niemniej pozycję tę przeczytałem z przyjemnością i cieszę się z tamtych odwiedzin w Empiku. W końcu udało mi się znaleźć coś, co odbiega od oklepanych historyjek o smokach, wielkich wojownikach i potężnych wiedźmach. Mimo drobnych wad, było warto.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.38 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...